*** (Chłopca mego mi zabrali)

Chłop­ca mego mi za­bra­li.
Ma­tu­lu!
W świat da­le­ki go po­gna­li,
A ja za nim umrę z bólu –
Da­łam na mszę sznur ko­ra­li,
Nie­chaj Pan Bóg go oca­li,
Ma­tu­lu!

Do sze­re­gu po­szedł z bro­nią.
Mój Boże!
Tam śmierć pew­na – po­szedł po nią.
Mi­łość moja nic nie może
Ani łzy go nie za­sło­nią
Przed za­wist­nej śmier­ci dło­nią.
Mój Boże!

Nie py­ta­ją o to wro­gi.
Kto gi­nie.
Czy jest ser­com ludz­kim dro­gi?
Czy płacz sio­stry za nim pły­nie?
Czy umie­ra mat­ka z trwo­gi.
Kie­dy pyta śmier­ci sro­giej:
Kto gi­nie?

Na ku­la­mi za­ora­nej.
Na roli.
Ma paść we krwi mój ko­cha­ny…
Czy­liż na to Bóg po­zwo­li.
By sa­mot­nie gi­nął z rany
Z dala swo­ich – na za­sia­nej
Krwią roli?

Spoj­rzyj na nas, Ty Pa­nien­ko
Prze­czy­sta!
I nad ser­ca mego męką
Ty się zli­tuj, o gwiaź­dzi­sta
Nie­bie­skie­go dnia ju­trzen­ko!
Osłoń jego swo­ją ręką,
Prze­czy­sta!

Dodaj komentarz