„Zdążyć przed Panem Bogiem” to wywiad rzeka, jaki Hanna Krall przeprowadziła z ostatnim żyjącym wówczas dowódcą powstania w getcie warszawskim, czyli Markiem Edelmanem. Opowiedział on o wydarzeniach z tamtego okresu i przebiegu walk w getcie. Przywołał także wspomnienia o wielu żyjących wówczas osobach, takich jak Mordechaj Anielewicz.
Charakterystyka Mordechaja Anielewicza
Mordechaj Anielewicz był pierwszym przywódcą powstania w getcie warszawskim. Zanim wybuchła wojna, mieszkał na Solcu, a koledzy zapamiętali go jako chłopaka ciągle głodnego i zadziornego. Anielewicz zginął w trakcie walk w getcie warszawskim. Gdy przebywał w bunkrze na Miłej, otoczonym przez Niemców, doszły do niego wieści o tym, że AK nie przyjdzie walczącym w getcie powstańcom z odsieczą. Anielewicz, jego dziewczyna i inni członkowie ŻOB-u popełnili wówczas grupowe samobójstwo. Mordechaj po śmierci został odznaczony Krzyżem walecznym i Krzyżem Grunwaldu III klasy.
Edelman został swojego czasu skrytykowany za kontrowersyjną opowieść o Anielewiczu. Miał on malować skrzela ryb, które jego matka sprzedawała, by wyglądały one na świeższe. Opowieść ta nie przystawała jednak do obrazu Anielewicza, jaki pojawił się w świadomości społeczeństwa po wojnie, była za mało bohaterska i patetyczna. Wywołała ona więc duże kontrowersje, Edelman na jakiś czas przez to zamilkł i przestał opowiadać o towarzyszach z powstania.
Niewiele więcej wiadomo o Anielewiczu z opowieści Edelmana. Miał on być przystojnym, młodym mężczyzną, zaledwie koło dwudziestu czterech lat w chwili śmierci. Wychowywał się na Powiślu, co wpłynęło na jego zadziorny charakter. Był też bardzo ambitny i oczytany, opisywano go jako osobę bardzo żywą i utalentowaną.
Wiadomo, że pomagał swojej matce przy sprzedaży ryb i dopuszczał się wówczas drobnych oszustw, które nie pasowały do jego powojennego życiorysu bohatera. Bardzo chciał zostać komendantem powstania, mimo że wcześniej nie brał udziału w żadnej akcji w getcie. Anielewicz wykazywał się bojową postawą, chociaż mówi się, że nie był przygotowany do swojej roli dowódcy walk. Często nie zdawał sobie sprawy z konsekwencji, jakie będą miały jego czyny, jak w przypadku, gdy dla broni zamordował Niemca, a w odwecie okupant zabił kilkaset osób. Był zatem bardzo odważny, ale czasami brakowało mu rozsądku. Brak pomocy ze strony AK złamał wolę Anielewicza i doprowadził go do samobójstwa, wcześniej miał zastrzelić też swoją dziewczynę.