Polska noblistka, Olga Tokarczuk, w roku 2001 wydała zbiór zatytułowany „Gra na wielu bębenkach”. W jego skład wchodził tekst zatytułowany „Profesor Andrews w Warszawie”. Jest to dzieło, które opowiada uczonym profesorze, któremu przydarzyła się przygoda i zagubił się w stolicy podczas swojej wizyty naukowej w Polsce. Osamotniony profesor zaczyna obserwować, w jaki sposób zachowują się mieszkańcy miasta.
Profesor Andrews w Warszawie – streszczenie krótkie
Akcja opowiadania ma miejsce w latach osiemdziesiątych XX wieku. Do Warszawy przybywa profesor Andrews, który chce promować swoją szkołę psychoanalizy. Wizyta zaczyna się fatalnie, od walizki zgubionej na lotnisku. Niejaka „Gosha” ma ją znaleźć i skontaktować się z profesorem, jednak jego telefon ulega awarii. Profesor próbuje sam odnaleźć się w warszawskiej rzeczywistości, jednak Polska wydaje mu się szara, a Polacy ponurzy i wrogo nastawieni. Przez jakiś czas profesor próbuje wtopić się w tłum, jednak nie rozumie jego obyczajów, a wszystko utrudnia mu bariera językowa. Profesor Andrews w rozpaczy chciał dotrzeć do ambasady, co także było problemem. Ostatecznie udało mu się trafić na życzliwego Polaka, który wyjaśnił mu, że w kraju panuje stan wojenny i pomógł profesorowi dostać się do ambasady.
Profesor Andrews w Warszawie – streszczenie szczegółowe
Przylot profesora do Warszawy
Profesor Andrews zadecydował, że Polacy będą doskonałym odbiorcą jego nowej szkoły psychoanalizy, ponieważ są oni ludźmi inteligentnymi. Przylatuje więc samolotem do Polski, a na lotnisku zostaje odebrany przez swoją przewodniczkę, która opowiada mu, jak będzie wyglądał jego pobyt przez cały tydzień. Niestety wizyta zaczyna się niekorzystnie i na lotnisku gubi się walizka profesora. „Gosha” obiecuje, że odnajdzie ją i skontaktuje się z profesorem następnego dnia. Potem udają się razem na kolację z narzeczonym kobiety i jedzą wspólnie barszcz.
Niedziela w Polsce
Następnego dnia profesor nie otrzymuje informacji o walizce i odkrywa, że jego telefon nie działa. Opuszcza więc swoje mieszkanie, by odszukać budkę telefoniczną. Nie ma jednak drobnych pieniędzy, by opłacić rozmowę, nie może ich też rozmienić, ponieważ jest niedziela. Rozpoczyna się jego wędrówka po ponurej zaśnieżonej Warszawie. Wszystko wydaje mu się podobne do siebie, a na ulicach nie ma ludzi. Profesor opuszcza swój własny wykład i przygotowuje sobie omlet.
Wizyta w polskim barze
Profesor zaczyna zastanawiać się nad tym, jak dostać się do ambasady. Pragnie zakupić mapę miasta, ale nie wie, gdzie mógłby ją dostać. W trakcie poszukiwań trafia do baru mlecznego, ale nie smakuje mu zamówione tam jedzenie. Po posiłku wsiada do autobusu, jednak zbyt późno przypomina sobie, że nie ma biletu. Profesor obawia się wojska i czuje się bezradny, jego wiedza jest bezużyteczna w momencie, w którym nie zna języka. Po wyjściu z autobusu kierowany instynktem profesor staje w kolejkach do sklepu i kupuje ocet, karpia i choinkę, fascynuje go pytanie sprzedawczyni brzmiące „Żywą czy na miejscu”. Znów próbuje odnaleźć ambasadę.
Pomoc życzliwego Polaka
Podczas wychodzenia z mieszkania profesor spotyka otyłego mężczyznę, który zajmuje się zamiataniem śniegu. Człowiek ten wita go niezrozumiałymi słowami, ale Andrews wykorzystuje tę okazję, by się wygadać obcemu człowiekowi. Mężczyzna ten zabiera profesora do swojego domu, gdzie częstuje go wódką i posiłkiem. Próbuje także wyjaśnić obcemu, że w Polsce właśnie panuje stan wojenny. Ostatecznie taksówka zabiera profesora do ambasady, sam zaś mężczyzna żegna się ze swoim wybawcą słowami „Żywą czy na miejscu”.