Opowiadanie „O psie, który jeździł koleją” zostało po raz pierwszy opublikowane w roku 1967 przez autora Romana Pisarskiego. Oparte ono zostało o autentyczne wydarzenia, które miały miejsce we włoskiej miejscowości o nazwie Marittima w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku. Ukazuje ono losy niezwykłego psa Lampo oraz ludzi, których poznał on w trakcie swoich podróży oraz relacje, jakie ich łączyły w wyniku tych spotkań.
Lampo to główny bohater opowiadania. Jest psem rasy mieszanej, trochę wygląda jak owczarek, a trochę jak szpic. Wzbudza sensację, ponieważ samodzielnie podróżuje koleją po kraju, odwiedzając na przykład Turyn lub Rzym. Imię Lampo po włosku oznacza błyskawicę, co oddaje jego żywe usposobienie i nawiązuje do jasnej pręgi na grzbiecie. Jest bardzo wiernym i oddanym przyjacielem, ale nie można go udomowić, ponieważ pies za wszelką cenę chce podróżować pociągami. Lampo dokonuje także najwyższego poświęcenia dla swoich przyjaciół, oddając życie w czasie ratowania najmłodszej córeczki zawiadowcy stacji.
Zawiadowca stacji to człowiek, którego Lampo wybrał na swojego przyjaciela, gdy pojawił się na stacji w Marittimie. Zawiadowca od razu przywiązał się do sympatycznego psiaka i chciał dać mu dom. Łamał przepisy, próbując zabrać ze sobą psa do miejscowości, w której mieszkał z rodziną. Bardzo przywiązał się do Lampo, a każda jego dłuższa nieobecność sprawiała, że zawiadowca martwił się i niepokoił o to, co działo się z jego przyjacielem. Nie mógł się pogodzić z oddaniem go, gdy naczelnik stacji nakazał mu oddalić psa. Gdy Lampo oddał życie za jego córkę, to zawiadowca zaopiekował się jego ciałem.
Dzieci zawiadowcy stacji czyli Roberto, Gina i Adele bardzo szybko zaprzyjaźniły się z Lampo i tęskniły za nim, gdy ten opuszczał ich dom. Jeździły także specjalnie na stację kolejową, by tam się z nim bawić. To właśnie najmłodszą z nich, Adele, Lampo uratował przed śmiercią pod rozpędzoną lokomotywą.
Starsze małżeństwo to para pochodząca ze wsi, która zaopiekowała się Lampo po jego wypadku w pociągu. Psa znalazła przypadkiem kobieta pędząca osła, a jej mąż, owczarz, zastawił mu złamane kości. Małżeństwo opiekowało się psem najlepiej, jak umiało, dając mu najlepszą możliwą karmę, mimo iż sami byli ubodzy. Lampo zaprzyjaźnił się z nimi, ale opuścił ich, gdy poczuł się wystarczająco dobrze, by wrócić do domu.
Naczelnik stacji początkowo uważał, że pobyt Lampo na stacji jest niezgodny z przepisami obowiązującymi na kolei i nakazał zawiadowcy, by ten pozbył się z niej psa. Po jego powrocie po długiej nieobecności, gdy Lampo był bardzo chory i ranny, naczelnik zmienił swoje podejście i kazał zawiadowcy zatroszczyć się o psa, by ten szybko wyzdrowiał.
Wujek zawiadowcy był człowiekiem mieszkającym na Sycylii z dużym domem i ogrodem. Zgodził się przyjąć u siebie Lampo, gdy naczelnik stacji, na której pracował zawiadowca, kazał psa z niej zabrać. Wujek dobrze opiekował się Lampo, ale tamten tak tęsknił za swoim domem i zawiadowcą, że uciekł od niego po pewnym czasie.
Kucharz z wagonu restauracyjnego codziennie karmił Lampo z okna pociągu ekspresowego, gdy wjeżdżał na stację w Marittinie. Każdego dnia Lampo czekał już na niego i biegł po smakołyki przygotowane przez kucharza.