Proszę państwa do gazu – streszczenie

Autor: Marcin Puzio

Opowiadanie „Proszę państwa do gazu” Tadeusza Borowskiego należy do zbioru „Pożegnanie z Marią”. Pierwsze wydanie miało miejsce w 1948 roku. Treść utworów porusza tematykę drugiej wojny światowej, której autor był naocznym świadkiem. Jako dwudziestoparoletni mężczyzna trafił do obozu w Auschwitz, któremu poświęcone jest to opowiadanie. Opisane zostają wspomnienia i odczucia bohatera w obliczu transportu więźniów. 

Proszę państwa do gazu – streszczenie krótkie

Opowiadanie rozgrywa się w obozie w Auschwitz. Panuje ogromny skwar, a więźniowie są w trakcie dezynfekcji. Tadek pomaga przy rozładunku pierwszego w życiu transportu ludzi z Sosnowca i Będzina. Choć korzysta z przynależności do Kanady, czyli uprzywilejowanej grupy więźniów, zderza się z ogromnym okrucieństwem i cierpieniem. Idą na rampę, gdzie w ciągu jednego dnia rozładowują trzy transporty, łącznie około 15 tysięcy osób. Są traktowani tak samo, w machinalny i bezduszny sposób. Ci w pełni sił idą do pracy, jednak większość zostaje zapakowana na ciężarówki do komór gazowych. Wcześniej zabiera się im żywność oraz kosztowności. Na Tadku wrażenie robi sprzątanie wagonów, gdy musi wynosić zmarłych. Ma jednak wyrzuty sumienia z powodu złości, którą odczuwa wobec nowoprzybyłych. Nie współczuje im, a jest zły, że musi pracować w skwarze. Źle mu, z tym że współpracuje z oprawcą, ale to jedyna szansa, aby przeżyć. 

Proszę państwa do gazu – streszczenie szczegółowe

Obozowe realia

W czasie największych upałów w obozie Auschwitz-Birkenau trwa akcja dezynfekcyjna. Wszyscy są nadzy, ponieważ ich ubrania zostały wrzucone do basenów z rozpuszczonym w wodzie cyklonem, aby pozbyć się z nich wszy. Tym samym gazem zabija się więźniów w komorach. Wszystkim doskwiera skwar, a przez odwszenie muszą leżeć na gołych deskach prycz. Ludzie są dość spokojni, ponieważ dawno nie przyjechały transporty nowych więźniów. Z tego powodu zlikwidowano część Kanady, grupy, które zajmowała się rozładunkiem ludzi. Należenie do niej wiązało się z wieloma przywilejami, większą ilością jedzenia oraz nową odzieżą. Część wysłano do pracy na Harmenzy, najcięższe roboty polegające na zrzucaniu prochów z krematoriów do jeziora. W obozie zapanował spokój, terror jest mniejszy niż zwykle.

Przed transportem

Tadek wraz z Henrim i marsylczykiem jedzą posiłek z paczek przysyłanych przez rodziny. Francuz marzy o napiciu się wina, jednak bohater przypomina mu, że prosił go o buty. Wierzą, że nie będzie już nowych transportów, ponieważ sytuacja więźniów jest dość niezła. Rodziny mogą bez ograniczeń przysyłać paczki. Nie jest to jednak korzystne dla już zamkniętych, ponieważ transporty zapewniają żywności nowe rzeczy. Więźniowie spoza Polski nie mogą liczyć na wsparcie w postaci paczek. 

Transport

Blokowy informuje więźniów o nowym transporcie. Tadek rusza na rampę, ponieważ potrzebni są ludzie do rozładunku. Można zabrać im wszystko, ponieważ trafią prosto do krematorium. Henri poucza bohatera, aby nie zabierał pieniędzy ani koszul innych niż jedwabne, bo strażnicy mogą dokonać rewizji i posądzić go o ucieczkę. Wysiadają pierwsi pasażerowie, którzy są wycieńczeni i przerażeni. Zostają przerzuceni na ciężarówki do komór gazowych. Nikt nie mówi im, gdzie trafią, Kanada okłamuje ich. Jest to wyraz litości, aby idący na śmierć nie wiedzieli, co ich czeka. Ludzie zdrowi i zdolni do pracy zostają oddzieleni z transportu i wysłani pieszo do obozu. SS-mani liczą wszystkich przybyłych. Dostają numery od 131 do 132 tysięcy. Są to ludzie z Sosnowca i Będzina. Wokół jeździ karetka, która dowozi gaz do krematoriów. 

Sprzątanie wagonów

Po opuszczeniu pociągów przez więźniów komendant zarządza sprzątanie. Na ciężarówki wrzuca się osoby, które zmarły w trakcie podróży. Niemcy rozkazują, aby oddawać niemowlęta i dzieci matkom, te jednak uciekają i nie przyznają się do nich. Kobiety z dziećmi są od razu wysyłane do krematoriów. SS-mani straszą je rozstrzelaniem. Tadek nie radzi sobie z tym, co widzi. Jakaś kobieta zabiera od niego dzieci, które miał na rękach. Przyjaciel proponuje mu coś do picia, ponieważ widzi, że narrator nie czuje się dobrze. Pyta Henriego, czy są dobrymi ludźmi. Tadek nie współczuję przybyłym w transporcie, a odczuwa jedynie złość, że przez nich musi pracować na rampie. Francuz patrzy na to inaczej, uważa, że ta złość jest naturalna, a rampa jest okazją, aby się od niej uwolnić. Po wyniesieniu trupów i kalek z wagonów pociąg odjeżdża. 

Załadunek 

Henri bierze przyjaciela ze sobą, aby pomógł mu przy załadunku rzeczy na auto. Bohater czuje się coraz gorzej. Ich poczynania obserwuje SS-manka, komendantka sektora kobiecego. Z zawiścią uśmiecha się na widok kobiet, które zostaną zgwałcone i ogolone na łyso. Majątki nowych więźniów są rozpakowywane. Żywność i alkohol mogą zabrać więźniowie, jednak kosztowności są własnością III Rzeszy. Za zabranie ich grozi rozstrzelanie. Pracują szybko i sprawnie, mają więc czas na chwilę odpoczynku.

Kolejny transport

Gdy Kanada słyszy dźwięk kolejnego pociągu, są już poirytowani i zmęczeni. Zachowują się dużo bardziej agresywnie wobec przybyłych. Z wagonu wyskakuje kobieta, którą goni dziecko. Nie przyznaje się, że to jej pociecha i próbuje schować się między przeznaczonymi do pracy w obozie. Rosjanin bije kobietę i wrzuca ją wraz z dzieckiem na ciężarówkę, co spotyka się z aprobatą komendanta. Tadek spotyka piękną dziewczynę. Pyta go, co dalej się z nią stanie, jednak mężczyzna nie potrafi jej odpowiedzieć. Sama więc domyśla się, że może spodziewać się najgorszego. Narrator nie wytrzymuje, obserwacja trupów wzmaga w nim przerażenie. Ukrywa się za wagonem. Wraca, gdy praca zostaje zakończona. Wynosi jeszcze podduszone niemowlęta na transport do krematorium. Obserwuje, jak więźniowie wyrzucają inwalidów i kaleki na ciężarówkę dla zmarłych. Trafia tam też starzec, który pragnie rozmowy z komendantem. Niemcy śmieją się z niego i mówią, że niebawem spotka najwyższego komendanta. Henri rozmawia z Tadkiem, pyta go, czy zabrał buty. Bohater nie dał rady pozbawić nikogo obuwia. Francuz wspomina, że nie robi to już na nim wrażenia, ponieważ widział spokojnie milion transportowanych. Najcięższe są te z Paryża, ponieważ spotyka znajomych, których musi okłamać. Wspominają więźniów, którzy wierzyli, że w obozie czeka ich jeszcze jakieś życie, a trafili prosto do krematorium. Wieczorem wracają do swoich sektorów, a żywność rozchodzi się po obozie. Z komór unosi się dym. Niemcy piją i śpiewają.

Dodaj komentarz