Wiersz „Pogrzeb kapitana Meyznera” Juliusza Słowackiego powstał 30 października 1841 roku w Paryżu, 9 dni po śmierci tytułowego kapitana Józefa Meyznera – uczestnika powstania listopadowego przebywającego na emigracji. Poeta opisał w swym utworze wydarzenia poprzedzające pogrzeb tej postaci, które były niezwykle istotne dla polskich emigrantów. Wiersz opublikowano w „Głosie Wielkopolskim” cztery lata później.
Pogrzeb kapitana Meyznera – analiza utworu
Wiersz ma regularną budowę, składa się z dziewięciu strof zawierających po sześć wersów. Utwór został napisany jedenastozgłoskowcem, a po piątej sylabie w każdym wersie występuje średniówka. Układ rymów również jest regularny – krzyżowy oraz parzysty (abab cc).
Utwór Juliusza Słowackiego „Pogrzeb kapitana Meyznera” należy do liryki opisowo-refleksyjnej. Zbiorowy podmiot liryczny zastanawia się w nim nad losami tytułowego kapitana, opisuje wydarzenia poprzedzające jego pogrzeb. Snuje refleksje o człowieku, który wykazał się bohaterstwem za życia, natomiast po śmierci mógł zostać skazany na nędzę i pochowanie w zbiorowej mogile (zapobiegła temu zbiórka pieniężna urządzona przez społeczność Polskiej Emigracji).
Utwór opisujący wydarzenia poprzedzające pogrzeb kapitana Józefa Meyznera cechuje się rozbudowaną warstwą stylistyczną. Poeta zastosował liczne anafory („I przyszli”, „I otworzyły”, „I rzekli”, „I płachtę”, „Gdy leżał”, „Gdy swój karabin”), dzięki czemu wypowiedź podmiotu lirycznego jest bardziej dynamiczna, a relacja wydarzeń została ukazana w naturalny sposób. W wierszu obecne są również liczne epitety, na przykład „szpitalna nędza”, „matczynego żalu”, „trumnie Karmelitów”, „wystrzał belwederski”, a także metafory – „nocy błękitów”, „Polska cała w twardej zbroi szczękła” czy też „kurzy się jeszcze wystrzał belwederski”. W utworze występują również wykrzyknienia, takie jak „czy on pomyślał wtenczas, że tak skona?!”, „Niechaj nas przecie widzą – gdy konamy!”.
Środki stylistyczne obecne w wierszu podkreślają niezwykle silne emocje polskich emigrantów, których tak poruszyła sytuacja kapitana Meyznera i jego nędza pomimo bohaterskich dokonań w trakcie powstania listopadowego. Potęgują także nastrój zadumy i refleksji oraz poczucia głębokiego smutku spowodowanego losem tytułowego bohatera utworu.
Pogrzeb kapitana Meyznera – interpretacja
Już w pierwszy wersach utworu („Wzięliśmy biedną trumnę ze szpitalu/Do żebrackiego mieli rzucić dołu”) zbiorowy podmiot liryczny wprowadza czytelników w wydarzenia poprzedzające pogrzeb kapitana Meyznera. Miał on być pochowany w zbiorowej mogile, gdyby nie zbiórka pieniędzy polskich emigrantów na godziwy pochówek. W kolejnych wersach widzimy żal osoby mówiącej w wierszu, ukazana zostaje niesprawiedliwość, jaka spotkała zasłużonego człowieka w ostatnich latach jego życia i po śmierci.
Zbiorowy podmiot liryczny nie jest w stanie pogodzić się z zaistniałą sytuacją, los, jaki spotkał kapitana Józefa Meyznera jest dla niego całkowicie niezrozumiały. Przecież ów bohater powstania listopadowego powinien mieć godziwy pogrzeb z zasłużonymi honorami i szacunkiem, tymczasem rzeczywistość jest zupełnie inna – napełnia to uczestników wydarzenia nie tylko głębokim smutkiem, ale także niedowierzaniem, bólem oraz strachem.
W czwartej strofie utworu „Pogrzeb kapitana Meyznera” Juliusza Słowackiego zbiorowy podmiot liryczny szczegółowo opisuje identyfikację zwłok tytułowego bohatera wiersza. Posługuje się pejoratywnymi określeniami na osoby, które przyjęły towarzyszy kapitana Józefa Meyznera do domu pogrzebowego – „chciwy odźwierny” oraz „wiedźmy strzegące trupów”. W ten sposób ukazuje owe osoby jako pozbawione litości i współczucia, skupione jedynie na własnym zarobku.
W dalszej części utworu zostają ukazane oględziny zwłok, w niezwykle dokładny, ale także brutalny sposób („I płachtę z głowy mu szpitalną zdjęto, / nożem pośmiertnych rzeźników czerwoną; /źrennicę trzymał na blask odemkniętą, / ale od braci miał twarz odwróconą”).
Czytelnicy widzą więc, że ze zwłokami kapitana obchodzono się w pozbawiony szacunku sposób, dokonano na nim brutalnej sekcji zwłok, a jego powieki nie zostały nawet przymknięte po śmierci. Obecni w domu pogrzebowym dowiadują się ponadto, że zasłużony bohater powstania listopadowego i ich przyjaciel ma zostać pochowany w zbiorowej mogile. Są przerażeni nędzą, jaka spotkała kapitana Józefa Meyznera, nie mogą się pogodzić z zaistniałą sytuacją. Dlatego organizują zbiórkę pieniężną, dzięki której godny pochówek okazuje się możliwy.
Ostatnie strofy utworu przepełnione są smutkiem i bólem związanym z pogrzebem kapitana Meyznera. Zbiorowy podmiot liryczny wspomina bohatera powstania, umieszcza nad jego grobem krzyż informujący o randze i zasługach w powstaniu listopadowym.
Wiersz Juliusza Słowackiego „Pogrzeb kapitana Meyznera” kończy się bezpośrednim zwrotem podmiotu lirycznego do Boga („Ale Ty, Boże! Który z wysokości /strzały Twe rzucasz na kraju obrońce”). Osoba mówiąca prosi Stwórcę, aby pamiętał o pozostałych polskich emigrantach umierających poza Ojczyzną. Pod koniec utworu widzimy wstrząsający apel zbiorowego podmiotu – „Błagamy Ciebie przez tę garstkę kości,/ Zapal przynajmniej na śmierć naszą — słońce!”