W wywiadzie Hanny Krall z Markiem Edelmanem, zatytułowanym „Zdążyć przed Panem Bogiem”, ostatni przywódca powstania w getcie warszawskim opowiada o swoich doświadczeniach z czasu II wojny światowej. Wiąże się to zatem z tym, co działo się z narodem żydowskim w tym okresie. Okupanci próbowali go wyniszczyć na różne sposoby. W pewnym momencie Edelman opowiada Hannie Krall o tym, jak zapragnął nie mieć twarzy.
Sytuacja, o której Edelman wspomina Hannie Krall, wiąże się z propagandą, jaką tworzyli naziści. Przedstawiali w niej Żydów jako ludzi gorszych, wykorzystując do tego między innymi ohydne plakaty, jakie były kolportowane w mieście. Marek Edelman ujrzał jeden z nich w czasie podróży tramwajem. Poczuł wówczas, że jego twarz jest czarna i brzydka, taka jak na wizerunku Żyda na plakacie. Z pewnością odbijało się na niej zmęczenie życiem w getcie oraz nieustanną walką o przeżycie. Marek Edelman zapragnął wówczas stać się jak najmniejszym i najmniej widocznym człowiekiem. Chciał nie mieć tej „czarnej twarzy”, kojarzącej mu się z nazistowską propagandą.
Historia plakatu prowadzi Edelmana do rozważań na temat śmierci estetycznej i brzydkiej. W tych refleksjach pojawia się stwierdzenie, że piękni ludzie, taki jak Krystyna Krahelska, także umierają pięknie. Dziewczyna ta wbiegła w pole słoneczników, gdzie zastrzelili ją Niemcy. Natomiast brzydcy ludzie z „czarnymi twarzami” umierają brzydko. Ci pierwsi warci są zapamiętana, a ich odejście staje się symbolem. Ci drudzy giną w brudnych, ciasnych zaułkach, z powodu chorób, głodu czy szaleństwa. Tak umierali Żydzi w getcie.
Pragnienie Marka Edelmana związane z chęcią pozbycia się twarzy wiązało się zatem ze swoistym kompleksem, jaki został brutalnie zaszczepiony Żydom w czasie II wojny światowej. Powodował on, że zgodnie z założeniami nazistowskiej propagandy czuli się oni gorzej ze sobą, mieli poczucie, że nie są wystarczającymi ludźmi.