Pewnego dnia w trakcie spaceru dostrzegłam na niebie ogromne stado dzikich gęsi. Podziwiałam je przez dłużą chwilę po czym spostrzegłam, że chcą one wylądować na polanie obok mnie. Z zachwytem czekałam na to, co dalej się wydarzy. Ptaki kołowały przez dłuższą chwilę po czym nagle otoczyło mnie całe stado. Hałas, jaki robiły swoim gęganiem, był naprawdę niemożliwy.
Przyglądałam się im z radością i bałam się chociażby ruszyć, by ich nie spłoszyć. Nagle podszedł do mnie jeden z młodych gąsiorów i zagęgał. Nie wiedziałam, co się dzieje, ale nagle spomiędzy jego piór na grzbiecie wyskoczył miniaturowy człowieczek wielkości kciuka. Zanim otrząsnęłam się z szoku, przedstawił się jako Nils i powiedział, że został zmniejszony przez krasnoludka i teraz wędruje wraz ze stadem gęsi. Rozumie ich mowę, a jego towarzysz ma na imię Marcin. Gęsi kierowały się do Laponii na okres lęgów i w międzyczasie wędrowały przez cały kraj. W czasie tej podróży Nils wraz z nimi poznawał liczne historie i legendy odwiedzanych regionów i krain, co było fascynującym przeżyciem.
Nils opowiedział mi także, że obecnie gęsi wylądowały na polanie, by przyjrzeć się bliżej położonemu stosunkowo niedaleko zamkowi. Według legend i dawnych historii miały go zamieszkiwać duchy dawnych mieszkańców, które strzegły ogromnego skarbu. Nils zaproponował mi, bym udała się w tę podróż razem ze stadem. Ochoczo przystałam na tę propozycję, ponieważ nie każdego dnia ma się okazję do zwiedzania niezwykłych, nawiedzonych zamków i spotkania duchów.
Udaliśmy się więc razem przez las, drepcząc ledwo widocznymi ścieżkami. Gęsi nieustannie gęgały, a Nils tłumaczył mi opowiadane przez nie historie. Mimo niewielkiego wymiaru chłopiec był bardzo pewny siebie. Wyjawił mi, że wędruje tak już od dłuższego czasu, ponieważ jest to kara za jego wcześniejsze, okropne zachowanie. Słuchałam tego z zapartym tchem i obiecałam sobie, że nigdy nie złapię żadnego krasnoludka w siatkę na owady.
Wreszcie dotarliśmy do ogromnych, majestatycznych ruin. Sprawiały one niesamowite wrażenie. Wraz z Nilsem i Marcinem weszliśmy do nich, a reszta stada zdecydowała się poczekać na nas na niewielkiej łączce. W środku było pusto – wszędzie rosły chwasty i ciągle wpadaliśmy na ogromne pajęczyny. Poszukiwaliśmy skarbu i nasłuchiwaliśmy, czy nie nadchodzą groźne duchy. W zamku było jednak bardzo cicho. Po krótkich poszukiwaniach trafiliśmy na opuszczoną komnatę, gdzie w trawie mieniło się złotem kilka monet. Pozbieraliśmy je i podzieliliśmy między sobą, śmiejąc się z tego odkrytego skarbu, który miał być taki ogromny. Po wszystkim gęsi odleciały wraz z Nilsem w dalszą podróż, a ja wróciłam do domu.