„Akademia pana Kleksa” to dzieło Jana Brzechwy, które opowiada o niezwykłej szkole prowadzonej przez tytułowego Ambrożego Kleksa. Naucza on swoich uczniów rzeczy niezwykłych, a jego placówka otoczona jest ceglanym murem, w którym znajdują się furtki prowadzące do innych bajek. Jedną z nich jest ta zatytułowana „O śpiącej królewnie i siedmiu braciach”. Pewnego dnia w tej baśni przydarzyły się kłopoty.
W czasie pobytu Adasia Niezgódki w Akademii do pana Kleksa przybył nieznany człowiek ustrojony w kaftan z aksamitu i kapelusz z piórkiem. Poprosił, by zaprowadzono go do pana Kleksa, z którym następnie odbył bardzo długą rozmowę. Po niej okazało się, że mężczyzna ten pochodził z baśni o śpiącej królewnie i jej siedmiu braciach. Przybył do pana Kleksa po pomoc, ponieważ okazało się, że dwóch spośród siedmiu braci nie wróciło z lasu. Oznaczało to, że bajka nie miała przez to swojego zakończenia i jej główna bohaterka nie mogła zacząć żyć długo i szczęśliwie. W związku z tym dwójka chłopców miała udać się z gościem na dwie godziny do baśni, by ta mogła się zakończyć. Wybrano do tego Andrzeja i Adasia.
Chłopców przebrano w odpowiednie stroje z aksamitu i cieszyli się oni na tę nową przygodę. Gdy trafili do bajki, to od razu zaproszono ich na poczęstunek wydawany przez królewnę. W jego trakcie obsługiwała ich służba, wnosząca między innymi na tacach ciastka z kremem i miski, w których znajdował się sam przepyszny krem. Chłopcy uznali, że nic smaczniejszego nie jedli w swoim życiu. Pili także gorącą czekoladę, w której pływała dodatkowo kostka tego przysmaku, jedli też marcepan w kształcie lalek i zwierzątek. Na stole stały także owoce maczane w cukrze, cukierki o różnych smakach oraz marmoladki. Korzystali przy tym z zastawy wykonanej z kryształu, a na nich spoczywały także świeże, dojrzałe owoce, takie jak winogrona, brzoskwinie, mandarynki i truskawki. Oprócz tego w foremkach o smaku czekolady podawano także lody.
Chłopcy kosztowali tego wszystkiego, ale nie czuli żadnych skutków przejedzenia, ponieważ tak działała ta bajka. Nie były w niej znane żadne choroby, na które mogliby cierpieć w wyniku zjedzenia zbyt dużej ilości słodyczy. Królewna była bardzo szczęśliwa, gdy Andrzej i Adaś zajadali się ze smakiem jej poczęstunkiem. Zachęcała ich, by spróbowali kolejnych smakołyków. Adaś próbował schować w kieszeni spodenek trochę lodów dla innych chłopców z Akademii, jednak nie udało mu się to, ponieważ deser roztopił się. Adaś zmartwił się tym, że koledzy nie zjedzą poczęstunku, a nie że pobrudziły mu się spodenki.
Po zakończonym poczęstunku chłopcy wrócili do Akademii pana Kleksa. Królewna osobiście ich tam odwiozła. Wraz z nimi jechała przez las karetą, do której zaprzęgnięte zostały małe koniki. Gdy przybyli do Akademii, to powitał ich sam dyrektor, który chwilę porozmawiał sobie z królewną.