Wiersz „Fortepian Szopena” autorstwa Cypriana Kamila Norwida, powstał na przełomie 1863 i 1864 roku. Bezpośrednim impulsem do napisania utworu było zniszczenie przez rosyjskich żołnierzy fortepianu należącego do siostry Fryderyka Chopina. Wydarzenie to przypomniało poecie o jego spotkaniu z wielkim kompozytorem w 1849 roku, a tym samym stało się inspiracją do stworzenia refleksyjnego wiersza.
Fortepian Szopena – analiza wiersza
Wiersz Norwida to poemat liryczny, czyli długi, osobisty utwór o tematyce refleksyjnej. Jest on przykładem liryki inwokacyjnej, gdzie podmiot liryczny zwraca się bezpośrednio do adresata, w tym przypadku do Fryderyka Chopina („Byłem u Ciebie w te dni, Fryderyku!”). Osobę mówiącą można utożsamiać z samym Cyprianem Kamilem Norwidem, gdyż odnosi się on do rzeczywistych wydarzeń ze swojego życia, w tym do wizyty, którą złożył kompozytorowi przed jego śmiercią w Paryżu („Byłem u Ciebie w dni te przedostatnie”), poeta odnosi się także do tego spotkania w utworze „Czarne kwiaty”.
Utwór składa się z dziesięciu nieregularnych strof o różnej ilości wersów i sylab w wersach. Każda strofa ponumerowana jest cyfrą rzymską. Znaleźć w nim można wiele rodzajów rymów: męskie, żeńskie, w układzie parzystym, przeplatanym i okalającym. Oprócz tego występują także wyróżnienia graficzne takie jak druk rozstrzelony czy wielokropki („Coś?… jakby spór dziecięcy — —/— A to jeszcze kłócą się klawisze”) oraz przerzutnie („I byłeś jako owa postać, którą /Z marmurów łona, /Niźli je kuto, /Odejma dłuto”).
Na bogatą warstwę stylistyczną poematu wpływ mają również liczne środki stylistyczne, takie jak epitety („dni przedostatnie”; „słoniowej kości”), metafory („Wzięta, tęczą zachwytu”; „Miłości-profilem”) czy porównania („Pełne jak mit,/ Blade jak świt”; „chwiejnych dotknięć jak strusiowe pióro”). Występują także anafory („Byłem u Ciebie”), wykrzyknienia („Geniuszu, wiecznego Pigmaliona!”; „Poznałciże bym ją na krańcach bytu!…”), personifikacje przedmiotów muzycznych („I rozmawiają z sobą struny cztéry”; „kłócą się klawisze”) czy pytania retoryczne („Począłże grać? Czy nas odpycha??…”; „Jakikolwiek jest Twój, i gdzie?”).
Fortepian Szopena – interpretacja wiersza
Wiersz „Fortepian Szopena” jest utworem wieloznacznym, będącym swego rodzaju traktatem o sztuce. Porusza wiele wątków i aspektów dotyczących nie tylko tytułowego fortepianu, czy Fryderyka Chopina, ale też ogółu muzyki i tworzenia. Można go podzielić na trzy części, gdzie każda z nich skupia się na innym temacie.
Poemat rozpoczynają dwa motta w języku francuskim: „La musique est une chose étrange!” Byrona (tłum. „Muzyka jest rzeczą nadzwyczajną”) oraz „L’art?… c’est l’art — et puis, voilà tout” (tłum. „Sztuka? — To jest sztuka i — oto wszystko”) Bérangera. Są one wprowadzeniem w tematykę i klimat utworu.
Pierwsza część (strofy od I do III) opowiada o spotkaniu Norwida z cierpiącym kompozytorem w jego ostatnich dniach. Jest przepełniona bólem, współczuciem i patosem. Osoba mówiąca opisuje fizyczne zmiany zachodzące w bohaterze lirycznym, a także jego wygląd w ostatnich dniach. Wspomina o bladych dłoniach, zlewających się z klawiszami fortepianu, przywodzących mu na myśl kość słoniową i delikatnych, chwiejnych ruchach niczym dotyk strusiego pióra. Porównuje go do Orfeusza i rzeźby Pigmaliona. Nawiązuje do tych postaci z mitologii celowo – Orfeusz wzruszał świat muzyką, lecz skończył tragicznie, a Pigmalion miłością ożywił swe najpiękniejsze dzieło. Podmiot liryczny wierzy, że twórczość Chopina dzięki jego geniuszowi stanie się wręcz mityczna i niezapomniana, wiecznie żywa w ludzkich sercach. Jest świadom, że jego przyjaciel umiera, a śmierć ta będzie tragedią nie tylko dla niego, ale i całego świata muzyki. Wie, że wraz z odejściem wielkiego artysty w skończy też ważna epoka dla narodu polskiego.
W drugiej części wiersza poeta skupia się na twórczości wielkiego kompozytora i innych niesamowitych dziełach. W strofach IV do VII stara się jak najlepiej wyrazić uznanie dla doskonałej muzyki Chopina. Porównuje ją do starożytnych Cnót oraz dzieła boskiego. Jest pod wrażeniem geniuszu artysty. Przywodzi mu ona na myśl wspomnienie domu na wsi oraz czasów świetności ojczyzny, czasów Piastowskich. Podmiot liryczny zaczyna zrozumieć, dlaczego sztuka jest doskonała – ponieważ wypływa z miłości. To miłość sprawia, że staje się ona ponadczasowa i niezwykła. Osoba mówiąca przywołuje też innych wielkich twórców – rzeźbiarza Fidiasza, tragika Ajschylosa oraz psalmistę Dawida w zestawieniu z Chopinem. Zauważa, że łączy ich właśnie doskonałość swoich dzieł, tak często niezrozumianych przez ludzi.
Poeta zaznacza graficznie w tekście słowo „BRAK!”. Odnosi się to właśnie do braku zrozumienia twórczości, z którym tak często muszą się mierzyć wybitni artyści. Świat jest zupełnym przeciwieństwem idealnej sztuki, dlatego ta nigdy nie zostanie w pełni pojęta. Przywodzi to również na myśl mękę Chrystusa, której cel i znaczenie zrozumiano dopiero po jego śmierci. W wierszu pojawia się także dający ziarno kłos, czyli symbol doskonałości, a także inspiracji dla nowych pokoleń, które będą zarówno odkrywać jak i tworzyć sztukę w przyszłości.
W trzeciej, ostatniej części wiersza pojawia się obraz Warszawy, jednak nie tej znanej i wyczekiwanej, a skąpanej w ogniu i strachu. Płonie Pałac Zamoyskich, a przez okno zostaje wyrzucony fortepian przypominający trumnę. Jest to punkt kulminacyjny utworu. Zniszczenie instrumentu równa się ze śmiercią jego właściciela, nie tylko fizyczną, ale i duchową. To właśnie w tym momencie podmiot liryczny daje upust swoim emocjom. Choć wokół niego jest wiele ludzi, nikt nie chce się odważyć, by zaprotestować, biernie patrzą na ten upadek. Poeta ponownie porównuje Chopina do Orfeusza, tym razem w kontekście jego śmierci. Mityczny bohater był rozdzierany przez tysiące bestii, lecz żadna nie chciała się przyznać do tego, że wyrządza mu krzywdę. Tak jak i one udawały, że nie są winne, tak i teraz nikt nie odezwał się słowem, dając ciche przyzwolenie na ową klęskę, tym samym się to niej przyczyniając.
Ostatnie cztery wersy dziesiątej strofy mają jednak nieco inny wydźwięk. Choć wydawać by się mogło, że poeta powinien być rozgoryczony upadkiem wielkiego artysty, on wręcz zdaje się dostrzegać w tym pozytywną stronę. Uznaje to za naturalną kolej rzeczy, a nie przekleństwo. Wie, że społeczeństwo musi dojrzeć do tego geniuszu, by móc je w pełni docenić. Dopiero kolejne pokolenia będą w stanie w pełni docenić kunszt artysty. Jednak aby tak się stało, najpierw „ideał” musi „sięgnąć bruku” i pozwolić na chwilowe zapomnienie.