Pewnego dnia w lokalnej kawiarni spotkałam Jacka Soplicę. Siedział przy stoliku pod oknem, wyraźnie pogrążony w myślach, popijał kawę i spoglądał na ludzi przechodzących chodnikiem pod kawiarnią. Początkowo myślałam, że to tylko zwykły zakonnik, ale szybki rzut oka na jego twarz utwierdził mnie w przekonaniu, że mam do czynienia ze słynnym księdzem Robakiem z Soplicowa.
Wyglądał na trochę osamotnionego, więc po złożeniu zamówienia i otrzymaniu mojej herbaty miętowej skierowałam się do jego stolika i nieśmiało zagadnęłam pogrążonego w zadumie zakonnika:
– Przepraszam, czy mogę się dosiąść? Jest pan tym słynnym Jackiem Soplicą?
Ksiądz Robak najpierw kilka razy zamrugał ze zdziwienia, spojrzał na mnie tak, jakby właśnie wybudził się z głębokiego snu. Po chwili jednak uśmiechnął się lekko i powiedział:
– Tak, to ja, siadaj śmiało. Pewnie masz do mnie jakieś pytania? – ton jego głosu był życzliwy i spokojny, zachęcający do rozmowy.
– Och tak, mam ich wiele! Jest pan przecież bardzo znaną postacią i przeżył pan tyle niezwykłych wydarzeń! Chciałabym zapytać o te walki z Moskalami, jak się panu żyło na wygnaniu, jak to było być legionistą… – zaczęłam wymieniać na jednym oddechu. Jacek Soplica zaśmiał się tylko i zaczął mi wszystko dokładnie opowiadać, całą historię swojego życia, a zaczął od czasów, gdy mieszkał w Soplicowie i zakochany był w Ewie Horeszkównie. Była to fascynująca opowieść, pełna szczegółów, których trudno było szukać w przekazach dotyczących życia Soplicy, jakie znaleźć można w dostępnej literaturze. Słuchałam z wypiekami na twarzy, a moja herbata stygła, bo kompletnie zapomniałam o jej istnieniu. Było to jak odkrycie zaginionego skarbu, miałam wrażenie, że jestem pierwszą osobą, która słyszy tę historię w całości. Świat wokół mnie praktycznie przestał istnieć.
Niestety z tego przyjemnego stanu zostałam w pewnej chwili wybita. Przechodzący obok naszego stolika kelner niespodziewanie się potknął i upuścił tacę z niesionymi napojami, tym samym wylewając na mnie lemoniadę – sądząc po zapachu zdecydowanie cytrynową. Jacek Soplica zamilkł, a ja siedziałam w szoku, próbując zrozumieć, co się właściwie wydarzyło. Kelner tymczasem zaczął mnie nieskładnie przepraszać, próbował pozbierać tacę i potłuczone szklanki, powtarzał cały czas, że zaraz wszystko posprząta. Był cały czerwony i spocony, bardzo zdenerwowany – w normalnych okolicznościach zapewne byłoby mi go bardzo żal.
Tymczasem jednak dotarły do mnie dwa fakty – cała lepiłam się od lemoniady i przerwano mi wyjątkowo ekscytującą i wyjątkową rozmowę z Jackiem Soplicą. Narastająca we mnie złość zaczęła szukać ujścia i już otwierałam usta, by nakrzyczeć na nieszczęsnego kelnera, gdy Soplica wyczuł, co się szykuje i położył mi dłoń na ramieniu.
– Nie rób tego – powiedział bardzo poważnym tonem.
– Słucham? – zdziwiłam się głośno.
– Nie daj się ponieść złości, z tego nie przychodzi nigdy nic dobrego – odpowiedział Soplica, marszcząc brwi. – Wyżycie się na tym biednym chłopaku nic już nie zmieni, poza tym nie zrobił tego przecież celowo. Zresztą spójrz na mnie – zaśmiał się ponuro. – Raz w życiu w niewłaściwym momencie złość zapanowała nade mną i zmieniło to całe moje życie. Musiałem uciekać z kraju, mój syn wychowywał się bez ojca… A wszystko to przez złość, która raz przejęła nade mną kontrolę. I popatrz, jak to się skończyło – rzekł gorzko. Kelner tymczasem przyniósł mop i wiaderko oraz jakieś mokre ściereczki dla mnie. Wycierałam się nimi, rozważając słowa Soplicy, a tymczasem kelner sprzątał, wciąż mnie przepraszał i obiecywał pokryć z własnej kieszeni koszty prania moich ubrań.
Jacek Soplica w tym czasie dopił swoją zimną kawę i pożegnał się ze mną, mówiąc, że jeszcze kiedyś się spotkamy i bym przemyślała jego słowa. Gdy wyszedł, a ja doprowadziłam się do porządku, pomyślałam, że faktycznie miał rację. Wybuch mojej złości nic by nie zmienił, a ja sama czułabym się gorzej. Kelner natomiast był przybity i bez tego i starał się naprawić szkody, które wyrządził przypadkiem. Pomyślałam, że przy okazji tego niefortunnego zdarzenia Jacek Soplica nauczył mnie czegoś naprawdę ważnego.