„Mieszkańcy” to utwór Juliana Tuwima, który został wydany w 1933 roku w zbiorze „Biblia cygańska”. Utwór opisuje mieszkańców miasta i ich codzienne życie. Jest to jeden z najważniejszych wierszy poety, który pokazuje zmianę w poglądach Tuwima.
Mieszkańcy – analiza utworu i środki stylistyczne
Wiersz składa się z dziewięciu zwrotek, a każda z nich liczy cztery wersy. Utwór jest rytmiczny, a rymy ułożone w układzie krzyżowym abab.
Utwór „Mieszkańcy” to przykład liryki pośredniej, w której podmiot liryczny się nie ujawnia. Jest to również przykład liryki opisowej, w której osoba mówiąca w wierszu przedstawia jeden dzień z życia mieszkańca miasta.
Charakterystyczne dla twórczości Tuwima wulgaryzmy i mowa potoczna znajdują swoje odzwierciedlenie w wierszu „Mieszkańcy”, np.: „spodnie na tyłkach zacerowane”, „z mordą na piersi”, „bełkocą, bredzą”. Występują powtórzenia, których zadaniem jest podkreślenie nudy, panującej w życiu mieszkańców, np.: „straszne mieszkania. W strasznych mieszkaniach strasznie mieszkają straszni mieszczanie”. Epitety nie są zbyt pozytywne, ponieważ podmiot liryczny nie jest przychylnie nastawiony do mieszczan – „papkę pulchną”, „nocniki chłodne”, „głowę rozdartą”.
W wierszu znajdziemy także porównania, np.: „jak ciasto biorą gazety w palce”, przerzutnie, np.: „w strasznych mieszkaniach/strasznie mieszkają straszni mieszczanie” czy metafory – „warstwami rośnie brednia potworna i w dżungli zdarzeń widmami płyną”. „Rośnie brednia” to przykład antropomorfizacji.
Mieszkańcy – interpretacja wiersza
Kontekst
Należąc do grupy Skamander, Tuwim przeżywał swoją fascynację światem i wielkim miastem oraz jego możliwościami, co zawierał w swoich wierszach i za co był wielokrotnie krytykowany. Jego twórczość z tamtego okresu to proste, codzienne wiersze, których zadaniem było umilanie życia czytelnikom i wyrwanie ich z ogólnokrajowego marazmu i „patriotycznej mody”, panującej w ówczesnej poezji.
Jednak z wiekiem Tuwim zaczął dostrzegać minusy życia w mieście, a samych mieszkańców zaczął uważać za bezmyślną masę, której elementy składowe niczym się nie wyróżniają. Miasta przestały mu się podobać, mówił, że są śmierdzące i brzydkie, a ludzie stali się elementem żartu i powodem do narzekań. Tuwim nie czuł się już komfortowo w miejscach, które kiedyś sprawiały mu radość. Był wręcz zniesmaczony rozwojem i znieczulicą, jaka wkradła się do serc ludzi międzywojennej Polski. Głośno i odważnie krytykował włodarzy miast oraz samych mieszkańców, dając upust swemu niezadowoleniu w poezji.
Wstręt do miasta
Podmiot liryczny nie udziela się w wierszu, a jedynie obserwuje i opisuje dzień typowego mieszkańca miasta od pobudki do zaśnięcia. Nie utożsamia się z tą grupą społeczną, chociaż funkcjonuje w niej na co dzień. Widzi różnicę między swoim otoczeniem, a sobą samym i odczuwa ogrom negatywnych emocji związanych z życiem w mieście. Czuje się tu źle i nie może znaleźć swojego miejsca. Miasto jest dla niego tworem obrzydliwym i wstrętnym, a jednocześnie organizmem, który go męczy i wypala.
Obraz mieszkańca miasta
Podmiot liryczny skupia się nie tyle na samym mieście jako organizmie, ale głównie na mieszkańcach i ich postępowaniu oraz stylu życia. Krytykuje ich, uważając za mniej inteligentne od siebie istoty, które prowadzą nudne, bezsensowne życie. Życie społeczeństwa, każdej jednostki, przedstawione jest za pomocą jednego dnia z życia mieszkańca.
W ciągu tej doby nic się nie dzieje, chociaż ten człowiek cały czas gdzieś pędzi. Nie myśli o niczym więcej, tylko o pracy i pieniądzach, których stara się zgromadzić jak najwięcej. Nie widzi połączeń między elementami krajobrazu i rzeczywistości, oddzielając od siebie każdą informację i nie potrafiąc wyciągnąć wniosków z własnych obserwacji. Boi się wojny i marzy jedynie o spokoju ducha. Nie rozwija się, ponieważ jego możliwości poznawcze są ograniczone i nie ulegają żadnym zmianom. Ludzie rozmawiają ze sobą o kulturze czy sporcie, jednak w tych rozmowach brakuje głębi i pasji. Boją się opinii innych i na niej najbardziej im zależy. Pochłaniają papkę z gazet, kompletnie jej nie rozumiejąc, a wieczorem modlą się o błahe, niepotrzebne sprawy.
Miasto – wszystko, co złe
W wierszu „Mieszkańcy” miasto to symbol wszystkiego, co najgorsze – zła, fałszu, kłamstwa, brudu, chorób i grzechów. Wielokrotnie pojawia się słowo „straszny”, co tym bardziej podkreśla niechęć podmiotu lirycznego do tego miejsca i nadaje pewnego rodzaju grozy całemu utworowi.
Podmiot liryczny nie ma grama szacunku dla mieszkańców – przedstawia ich niczym zwierzęta i pozbawia ludzkiej autonomii i zdolności myślenia. Pokazuje, że ich życie jest pozbawione sensu, a w przypadku śmierci – nikt nie będzie za nimi rozpaczał, ponieważ nie wnosili żadnej wartości.
Monotonia, która dominuje w życiu mieszkańców, jest przerażająca dla osoby mówiącej w wierszu, która jednocześnie nie wierzy w to, że coś mogłoby się kiedykolwiek zmienić w mieście i jego przedstawicielach. Nie widzi nadzieję na jakąkolwiek poprawę. Wie, że mieszczanie zawsze będą nudni i głupi, a ich rozwój nigdy nie nastąpi.