Kazimierz Wierzyński był poetą należącym do grupy Skamandra i jednym z najpopularniejszych twórców w dwudziestoleciu międzywojennym. Najkrótszych epoka literacka charakteryzowała się witalnością i eksplozją kulturalną, w której często opiewano odzyskaną przez Polaków niepodległość. W miastach otwierano kina, kawiarnie literackie i kabarety, powstawały wiersze i piosenki znane do dziś, ale pojawienie się Polski na mapie Europy po stu dwudziestu trzech latach wiązało się również z karkołomną pracą polityków i społeczeństwa. Na czele odrodzonego państwa stanął Józef Piłsudski i to właśnie jemu Kazimierz Wierzyński poświęcił tomik wierszy pod tytułem „Wolność tragiczna”, z którego pochodzi wiersz „Ojczyzna chochołów”.
Ojczyzna chochołów – analiza wiersza i środki stylistyczne
Kazimierz Wierzyński był poetą, który podobnie jak reszta Skamandrytów, bawił się słowem i wykorzystywał liczne figury stylistyczne, aby wzmocnić przekaz. Warstwa stylistyczna wiersza „Ojczyzna chochołów” jest więc bogata. W utworze pojawiają się liczne epitety, takie jak „śpiące pałace”, „cnoty parszywe” czy „anhelliczne natchnienie”. „By wolność jak tabakę zażyć z tabakiery” to nic innego jak porównanie, zaś „jedzenie swojego dnia” to metafora przeżywania kolejnych, rutynowych jak codzienne posiłki dni.
Budowa wiersza pozwala również zauważyć przerzutnie, czyli umieszczanie końcówek zdań w kolejnych wersach, co pozwala na zachowanie odpowiedniej ilości sylab w wersie, a przez to rytmu. „A wyszydzony chochoł, sobowtór symbolu,/Starym się obyczajem kokoszy na polu” to fragment, w którym poeta dokonał personifikacji chochoła. Symbol polskiego marazmu nie stoi, jak przystało na chochoły, ale się pyszni, uważa za lepszego czy nawet przyjmuje wojowniczą postawę.
Ojczyzna chochołów – interpretacja wiersza
Utwór został napisany w 1936 roku, a więc rok po śmierci marszałka Józefa Piłsudskiego. Był to już schyłek pięknej epoki, kiedy możliwa była ocena pierwszych lat wolności, a nad Europą zbierały się ciemne chmury i widmo kolejnego konfliktu. Z pewnością na ocenę kondycji naszego kraju, znajdującego się zawsze „w przeciągu” między dwoma mocarstwami, wpływ miała również sytuacja w państwach ościennych.
Śmierć Józefa Piłsudskiego, który cieszył się autorytetem nawet wśród swoich przeciwników, tylko nieznacznie poprzedziła wprowadzenie obowiązkowej służby wojskowej w Niemczech, remilitaryzację Nadrenii i wybuch wojny domowej w Hiszpanii, w której Adolf Hitler chętnie wspierał generała Franco, testując broń produkowaną z myślą o przyszłych podbojach.
Podmiotem lirycznym w wierszu „Ojczyzna chochołów” jest człowiek inteligentny, który zna nie tylko historię, ale również literaturę swojego narodu. Świadczą o tym nawiązania do „Dziadów” Adama Mickiewicza w słowach „Przelicz jeszcze i dodaj czterdzieści i cztery”. Jak wiadomo liczba 44 w XIX wieku zaatakowała wyobraźnię wielu czytelników polskiego wieszcza, którzy szukali korzystnej dla Polski interpretacji słów „a imię jego czterdzieści i cztery”.
Najbardziej oczywistym nawiązaniem do polskiej literatury jest w tym wypadku nawiązanie do symbolicznego chochoła, który pojawił się w najpopularniejszym dramacie Stanisława Wyspiańskiego, czyli w „Weselu”. Miał on odzwierciedlać marazm i uśpienie narodu, w którym jednak wciąż drzemała szansa na przetrwanie i odzyskanie niepodległości.
Wiersz Skamandryty jest opisem i szczegółową diagnozą, z której dowiadujemy się, jak podmiot liryczny ocenia kondycję kraju i narodu kilkanaście lat po rzekomym odzyskaniu niepodległości. Już w pierwszych słowach – „Park dziwów starożytnych, wiatr, który szeleści wokół śpiących pałaców, grobowców bez treści” – podmiot opisuję Polskę jako swoistą pustynię o cmentarnym charakterze. Nie jest już więc Polską młodą i witalną, za którą chciała uchodzić zaraz po zakończeniu pierwszej wojny światowej.
Słowami „Przelicz jeszcze i dodaj czterdzieści i cztery / Sposoby wybawienia od wszelkiego licha,/ By wolność jak tabakę zażyć z tabakiery, /Potem zdrowo i głośno na wszystko się kicha” podmiot drwi z adresata, sugerując, że odzyskanie wolności i wykorzystanie jej może być uznawane za czynność tak prozaiczną, jak zażycie tabaki. A jeśli zaś ktoś ma takie podejście, to podobnie jak w przypadku zażywania tabaki, będzie kichał na wszystko, czyli mówiąc wprost – będzie ignorował wszystko to, co dzieje się wokół.
W kolejnych wersach poznajemy adresata tych słów, Wielkiego Realistę, w którym trudno nie doszukiwać się samego marszałka Piłsudskiego. „I ten rachunek w prawdę sumuj oczywistą, /Niech ci do romantycznej znów uderzy głowy – /To jest twój sen upiorny, Wielki Realisto: /Państwo w kamieniach młyńskich, naród niegotowy.” Jest to z pewnością nawiązanie do ostatnich lat rządów Józefa Piłsudskiego, w których atmosfera dyktatury nieznoszącej sprzeciwu nabrała mocy. To wówczas Józef Piłsudski „kichał na wszystko”, a oponenci polityczni sanacji byli psychicznie i fizycznie dręczeni w Berezie Kartuskiej.
Podmiot liryczny rozlicza się z romantycznymi i młodopolskimi mitami, które nie mogą stać się budulcem do tworzenia nowego państwa. Puentą wiersza są mocne słowa demaskujące bez reszty sytuację Polaków tuż przed wybuchem drugiej wojny światowej: „A przeszłość jesionowa praojców nieśliczna,/ Niech stanie pod cokołem i porwany chwałą tworzy wolność. /Masz rację. Jakże jest tragiczna!”. Okazuje się, że odzyskana niepodległość jest tylko atrapą wolności, a kraj, podobnie jak w czasach powstanie listopadowego i na przełomie XIX i XX wieku, nadal pogrążony jest w marazmie.