Hanna Krall jest autorką dzieła pod tytułem „Zdążyć przed Panem Bogiem”, w którym zawarty jest jej wywiad z ostatnim żyjącym przywódcą powstania w getcie warszawskim, czyli Markiem Edelmanem. W rozmowie z Hanną Krall Edelman opowiedział o tym, co widział w czasie pobytu w getcie, podczas walk z okupantem i jak potoczyło się jego życie po wojnie. Perspektywa Edelmana jest zatem dominująca w opowieści, jaka pojawia się w tekście Krall.
Charakterystyka Marka Edelmana
Marek Edelman to najważniejsza postać w dziele „Zdążyć przed Panem Bogiem”. W rozmowie z Hanną Krall opowiada o sobie i o swoich doświadczeniach własnymi słowami, przywołuje także historie wielu innych ludzi, z którymi los związał go w czasie wojny. Edelman nie zdradza zbyt wiele informacji na temat swojego wyglądu, jest bowiem człowiekiem skromnym. Edelman opowiada o sobie, że pochodził z ubogiej rodziny i nie wyróżniał się dawniej niczym szczególnym. Szybko stracił matkę, miał wówczas zaledwie czternaście lat.
Marek Edelman jako postać zdaje się w sobie łączyć skromność, prostotę i siłę woli. Niezłomnie działał na rzecz walki z okupantem. W jego opowieściach o getta mało znajduje się opowieści o nim samym, Edelman woli poświęcać miejsce i pamięć innych osobom, które wówczas spotykał. Dowódcą powstania w getcie warszawskim został po samobójczej śmierci Mordechaja Anielewicza i jak sam przyznawał, brakowało mu wówczas doświadczenia, co wpłynęło na podejmowane przez niego decyzje. W chwilach kryzysu stawał się jednak twardym człowiekiem i przejmował kontrolę nad sytuacją.
Edelman miał szansę na wyjazd z Polski, jednak kierowało nim poczucie solidarności i został w kraju. Wierzył także w ideały socjalistyczne i czuł się częścią lokalnej społeczności. Był to człowiek szczery, który nie chował w sobie gniewu, co pokazują jego relacje z innymi powstańcami czy nawet z Niemcami. Opisuje innych tak, jak ich zapamiętał, nie próbuje koloryzować czyjegoś wizerunku czy mu umniejszać. Za takie wypowiedzi Edelman spotykał się z krytyką.
W getcie Edelman pełnił funkcję gońca szpitalnego i nosił krew ze szpitala na aryjską stronę do transfuzji potrzebnych ludziom chorującym na tyfus. Dzięki temu miał możliwość ucieczki z getta, ale nie korzysta z niej. Z Umschlagplatzu wyprowadzał ludzi, którzy mogli się przydać w działalności ŻOB-u. Stawiało to przed nim ogromne dylematy moralne, liczba osób, które był w stanie wyprowadzić, była bowiem mocno ograniczona. Edelman wspomina te chwile jako odprowadzanie na śmierć kilkuset tysięcy osób.
Rola przywódcy powstania w getcie była dla Edelmana kłopotliwa i krępująca, nie miał bowiem doświadczenia w tej kwestii i przywódcą został przez przypadek. Mimo to udało mu się stanąć na wysokości zadania, zachował praktyczne podejście i osąd rzeczywistości. Walczył, gdy było to konieczne. Życie zawsze było dla niego najwyższą wartością. Miał świadomość tego, że nie jest w stanie uniknąć klęski w tej walce. Wyprowadził kanałami resztę uczestników poza getto, a potem sam jeszcze walczył w powstaniu warszawskim.
Wspomnienia Edelmana nie kończą się jednak na wojnie. Po jej zakończeniu został bowiem lekarzem. Na studia medyczne zapisała go jego żona. Po wojnie opadł z sił, za to zaczął odczuwać marazm i zniechęcenie do życia. W studia medyczne zaangażował się dopiero po jednym z wykładów. Zrozumiał wówczas, że jako lekarz również może ratować życie, jak to czynił w czasie wojny. Opowiadał, że widzi to jako swoisty wyścig z Bogiem o życie jego pacjentów.
Edelman próbował także walczyć z idealizowaniem powstania, spotykał się z krytyką i zarzutami o bierność europejskich Żydów w czasie Zagłady. Edelman tłumaczył motywacje swoich pobratymców, wyjaśniał, dlaczego ich działania przybierały taki obrót. Spotkał się jednak z krytyką za opowiadanie prawdy o uczestnikach powstania, która nie była wyidealizowana czy wygładzona.
Marek Edelman poświęcił więc swoje życie ratowaniu innych i robił to przez całe życie. Z jego słów wyłania się obraz osoby skromnej, ale zdeterminowanej, by walczyć o innych ludzi.