„Smutno mi, Boże!” to incipit (czyli początkowe wyrazy utworu niekiedy używane jako jego tytuł) wiersza Juliusza Słowackiego „Hymn o zachodzie słońca na morzu”. Wyraża on typową dla epoki romantyzmu melancholię i niezgodę na ustanowiony porządek świata. Hymn ten ma także charakter biograficzny, będąc wyrazem tęsknoty poety na emigracji za swoim ojczystym krajem.
Smutno mi, Boże! – analiza utworu
Budowa utworu
Utwór „Hymn o zachodzie słońca na morzu” Juliusza Słowackiego składa się z ośmiu strof liczących po sześć wersów – ma więc bardzo regularną budowę. W każdej strofie wersy są pisane jedenastozgłoskowcem, z wyjątkiem wersu czwartego oraz szóstego mających po pięć sylab.
Układ rymów w utworze jest krzyżowy oraz parzysty (abab cc). Na końcu każdej strofy powtarza się zwrot „Smutno mi, Boże!”, który stanowi swoistego rodzaju refren hymnu. Można zauważyć także klamrę kompozycyjną – wiersz rozpoczyna się opisem krajobrazu nieba nad falami morza, i tymże obrazem się kończy.
Gatunek liryki
„Smutno mi, Boże!” Juliusza Słowackiego jest hymnem, jednakże jego tradycyjna forma (podniosłej pieśni pochwalnej na cześć danej idei, bóstwa bądź też sławnej osoby) została naruszona przez poetę. Podmiotem lirycznym jest jednostka, a nie zbiorowość, a Bóg nie stanowi centrum utworu czy obiektu chwały – staje się jedynie powiernikiem przemyśleń oraz emocji targających osobą mówiącą w wierszu.
Ze względu na apostrofy do Boga, takie jak „Smutno mi, Boże!”, „niebo Ty złocisz i morze” oraz „Anieli twoi w niebie rozpostarli”, utwór ten można zaliczyć do liryki inwokacyjnej. Podmiot liryczny ujawnia w nim także swoją obecność, o czym świadczą zaimki „mi”, „moje”, „mój” oraz czasowniki w pierwszej osobie liczby pojedynczej: „widziałem”, „wiem”, „ukorzę” czy „otworzę”. Wiersz należy więc również do liryki bezpośredniej.
Środki stylistyczne
Juliusz Słowacki zastosował w „Hymnie o zachodzie słońca na morzu” wiele środków stylistycznych. Na pierwszy plan wysuwają się liczne epitety, dzięki którym opisany jest krajobraz widziany przez osobę mówiącą w wierszu – „tęczę blasków promienistą”, „lazurowej wodzie”, „wielkim morzu”, czy „polskim ugorze”. W utworze występują także metafory, takie jak „gasisz w lazurowej wodzie gwiazdę ognistą”, „w straż nieoddane kolumnowym czołom”, „nieznane gotujesz mi łoże” oraz porównania – „Jak puste kłosy z podniesioną głową,/Stoję rozkoszy próżen i dosytu…”, „Jako na matki odejście się żali/Mała dziecina, tak ja płaczu bliski” i „Żem był jak pielgrzym, co się w drodze trudzi”.
Utwór rozpoczyna się apostrofą do Boga („Smutno mi, Boże!”), która w dalszej części wiersza powtarza się na końcu każdej strofy jako refren. Pojawiają się także przerzutnie wpływające na rytm i rozbijające wypowiedź na wiele wersów. W utworze występuje również peryfraza w postaci „gwiazdy ognistej” zamiast słońca.
Smutno mi, Boże! – interpretacja
Ze względu na wątki autobiograficzne, takie jak emigracja osoby mówiącej w wierszu, podmiot liryczny „Hymnu o zachodzie słońca na morzu” można utożsamić z autorem utworu – Juliuszem Słowackim.
Jak wskazuje incipit utworu, wiersz „Smutno mi Boże!” jest wyrazem melancholii i tęsknoty podmiotu lirycznego, który samotnie przebywa na emigracji. Bóg jest więc jedynym powiernikiem jego silnych emocji – pragnienia ujrzenia domu rodzinnego, Ojczyzny, poczucia pustki i bezsilności, a także świadomości nieuchronnego przemijania.
Poeta opisuje ból za pomocą metafor i epitetów. Określenie „pusty kłos” może symbolizować poczucie bezsensu istnienia i braku nadziei, które podmiot liryczny ukrywa przed otaczającymi go osobami, nikomu poza Bogiem nie zwierzając się ze swego bólu. W trzeciej strofie hymnu obecny jest motyw matki, który pojawia się też w takich utworach Słowackiego jak „Rozłączenie” czy „Do Matki”. Osoba mówiąca w wierszu odczuwa głęboką rozpacz porównywalną do tej, jaką czuje opuszczone przez rodzicielkę małe dziecko. I chociaż dostrzega piękno otaczającego morskiego krajobrazu, nie znajduje w nim pocieszenia w swoim bólu.
W czwartej strofie podmiot liryczny wyraża swoją tęsknotę za Ojczyzną – „polskimi ugorami”. Widok przelatujących nad morzem bocianów pogłębił jego smutek i ból, przypominając o rodzinnych stronach. Przygnębienie jest tym dotkliwsze, że poeta wątpi, by kiedykolwiek powrócił do domu, nie wie także, jaki los go czeka.
W kolejnych strofach „Hymnu o zachodzie słońca na morzu” możemy zauważyć typową dla twórców epoki romantyzmu refleksję nad sensem życia, bezcelowością własnej egzystencji oraz nieuchronnym przemijaniem. Podmiot liryczny odczuwa niewyobrażalną pustkę i poczucie bezsensu. Zdaje sobie sprawę, że Polacy modlą się, by wrócić do kraju, sam jednak wątpi, aby kiedykolwiek było to możliwe. W swym przygnębieniu uważa modlitwę za bezcelową („Więc, że modlitwa dziecka nic nie może”). Dostrzega także kruchość życia, co wyrażone jest słowami: „Nowi gdzieś ludzie w sto lat będą po mnie/Patrzący — marli.” Chociaż nic nie jest w stanie pocieszyć osoby mówiącej w wierszu, w ostatniej strofie jego smutek odchodzi na dalszy plan w związku z podziwianym krajobrazem.