Pewnego dnia pan Kleks zdecydował, że urządzi w swojej Akademii dzień otwarty dla wszystkich chętnych. Chciał w ten sposób umożliwić osobom z zewnątrz zobaczyły, jak wygląda typowy dzień z życia jej uczniów. Byłam tego bardzo ciekawa, zatem niezwłocznie zapisałam się na listę gości i w pewien piątkowy poranek udałam się na wizytę Akademii pana Kleksa przy ulicy Czekoladowej. Byłam pełna energii i miałam nadzieję, że zobaczę wiele ze słynnych umiejętności pana Kleksa.
Gdy przybyłam na ulicę Czekoladową ujrzałam kilkupiętrowy budynek otoczony ceglanym murem. Natychmiast dostrzegłam w nim słynne furtki prowadzące do innych bajek. Sama jednak weszłam główną bramą, gdzie przybywających gości witało kilku chłopców uczących się w Akademii. Odebrali od nas wierzchnie odzienia i skierowali wszystkich do jadalni, gdzie miał odbyć się skromny poczęstunek, składający się z jadalnych farbek i kolorowych szkiełek. Nad naszymi głowami latał zaaferowany szpak Mateusz, wykrzykujący co chwila końcówki wyrazów. Trudno go było zrozumieć.
W jadalni wszyscy zasiedliśmy do stołu, ale pana Kleksa z nami nie było. Jak wytłumaczył nam jeden z uczniów, zajmował się wraz z Adasiem Niezgódką przygotowywaniem posiłku. I rzeczywiście wkrótce na naszych talerzach znalazły się kolorowe dania. Po spróbowaniu okazały się być bardzo smakowite i zupełnie nie smakowały jak szkło czy farba. Wszyscy byliśmy pod wrażeniem tego niezwykłego poczęstunku.
Następnie umożliwiono nam zwiedzanie klas na parterze. Chłopcy pokazywali pomieszczenia, w których uczyli się takich przedmiotów jak kleksografia czy leczenie chorych sprzętów. Opowiadali wiele ciekawostek o swojej edukacji i wskazywali na praktyczne zastosowanie informacji zdobytych pod czujnym okiem pana Kleksa. Następnie przeszliśmy piętro wyżej, gdzie znajdowała się część przeznaczona do odpoczynku. To tu chłopcy spali, odrabiali lekcje i wypoczywali. Wszystko było bardzo schludne i porządne. Zaprezentowano nam nawet to, jak z prysznica leci woda z sokiem. Tego dnia specjalnie puszczono sok malinowy, mimo iż zazwyczaj leci on tylko w środy, jak wytłumaczył nam jeden z uczniów.
Na kolejnym piętrze znajdowały się już pokoje pana Kleksa i to właśnie tam czekał na nas dyrektor z Adasiem. Przez chwilę opowiadał nam o tym, jaki ma cel w takim prowadzeniu Akademii, a potem zaprezentował nam kilka swoich umiejętności. Posłużył się do tego między innymi pompką do zwiększania rzeczy. Na koniec pokazu wraz z Adasiem szybko wznieśli się pod sufit i zaczęli tam latać, wywołując głośne oklaski.
Na zakończenie każdy z nas dostał od pana Kleksa kolorowego piega. Dyrektor własnoręcznie umieścił je na naszych twarzach, co odebraliśmy jako zaszczyt. Potem wszyscy się pożegnaliśmy i udaliśmy do wyjścia. Mój dzień w Akademii był więc bardzo ciekawy i chętnie bym go powtórzyła.