Alina z Balladyną zbierały w lesie maliny. Młodszej z sióstr szło to o wiele szybciej, natomiast Balladyna zerwała raptem kilka owoców. Alina obserwowała ją uważnie od jakiegoś czasu, mogła sobie na to pozwolić, miała mnóstwo czasu. Widziała, jak Balladynie owoce wypadają z drżących rąk, kilka razy niemal nie stłukła dzbanka. Wzrok miała rozgorączkowany, często zerkała też w stronę Aliny. Na policzki wystąpiły jej malinowe wypieki, wyraźnie odcinające się na tle jasnej skóry.
Młodsza z dziewcząt patrzyła na siostrę i czuła coraz większy niepokój. Zdawało jej się, że rozumie, co trapi Balladynę. Musiało jej bardzo zależeć na małżeństwie z Kirkorem. To zrozumiałe, pomyślała Alina, patrząc jak kolejne owoce wysypują się siostrze z garści. Balladyna nie nadawała się do życia w wiejskiej chacie, do pracy w polu i do pomocy starzejącej się matce. Nie potrafiła skrupulatnie wypełniać obowiązków. Za to doskonale odnalazłaby się na dworze Kirkora, jako dama, zarządzająca wszystkimi.
Myśl ta uderzyła Alinę tak bardzo, że aż przestała zbierać maliny i siostra zerknęła na nią podejrzliwie. Och, co ja robię, przemknęło dziewczynie przez głowę. Czy ja w ogóle chcę mieszkać w zamku? Być panią? Mieć służbę? Przecież ja kocham pola, łąki i lasy, chcę zbierać maliny i pleść wianki, a nie zajmować się całym dworem! I co się stanie z biedną matką, kiedy zostanie sama w chacie z Balladyną? Czy ona poradzi sobie ze wszystkimi obowiązkami?
Alinę nagle przejęła ogromna trwoga i poczucie, że robi coś niewłaściwego. Zaczęła gorączkowo wyobrażać sobie życie w zamku i to, co stanie się z jej matką i siostrą. A co z tym miłym pasterzem, Filonem, co tak pięknie dla niej śpiewał? Alina naprawdę go polubiła i czuła, że on odwzajemnia to uczucie. Dziewczyna spojrzała na otaczające ją drzewa i pomyślała, że tutaj czuje się dobrze, a kamienne mury zamku tylko by ją przytłaczały.
Nagły szelest sprawił, że się odwróciła. Obok stała blada jak ściana Balladyna i wyraźnie coś chciała jej powiedzieć. Jej pusty dzbanek leżał porzucony kilka kroków dalej. Alina bez namysłu chwyciła siostrę za rękę i wcisnęła jej do niej ucho własnego naczynia, pełnego wysypujących się malin.
– Nie nadaję się na panią zamku – rzekła miękko Alina. – Ty będziesz lepszą żoną dla Kirkora. Zanieś mu te maliny – potrząsnęła dłonią oszołomionej Balladyny. – Wracajmy do domu, powiedzieć jemu i matce, kto zwyciężył w tym konkursie – to mówiąc Alina odwróciła się i powiodła swoją siostrę za rękę do chaty.