– Przecież on płacze! – pieklił się dalej Felix. – Tak nie można robić, on się boi, przewróciliście go! Tak wygląda zabawa według was?
Chuligani zaczęli coś mruczeć pod nosem, ja dalej patrzyłam jak zaczarowana. W tym czasie Felix pomógł maluchowi wstać, otrzepał jego spodnie i plecy, które tamten ubrudził, gdy upadł. Dał mu także czystą chusteczkę ze swojej kieszeni, by tamten mógł wytrzeć nos i osuszyć buzię z łez. W tym czasie on pozbierał jego książki, sprawdził, czy nie zabrudziły się i włożył je do porzuconego plecaka. Wyrostki w tym czasie w milczeniu obserwowały jego poczynania, wyraźnie zawstydzone. Mi też było trochę głupio, że od razu nie zareagowałam w ten sposób.
Felix tymczasem doprowadził malucha do porządku i spojrzał surowo na jego prześladowców:
– Więcej macie tak nie robić! Przestańcie straszyć maluchy, bo inaczej sobie porozmawiamy, możecie być tego pewni! – pogroził im jeszcze palcem, wziął dziecko za rękę i razem z nim spokojnie odszedł w przeciwnym kierunku. Słychać jeszcze było, jak zagaja chłopczyka i zachęca go do rozmowy, ewidentnie próbując poprawić mu humor i pocieszyć go po tym nieprzyjemnym wydarzeniu.
Grupa starszych chłopców chwilę jeszcze pokręciła się po uliczce, po czym ruszyli w dalszą drogę. Podobnie ja uczyniłam, myśląc o tym, że najprawdopodobniej byłam świadkiem tego, jak w trudnych sytuacjach zachowuje się znany Felix Polon.